-’pytasz, tak jakby była jakaś książka, w której mógłbyś przeczytać jak rozumieć słowa. To nie przepis na ciasto’ – popatrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, od którego cichło mi w głowie, a na skórze cebulki prężyły włosy wbrew grawitacji -’przez całe swoje życie spotykasz i poznajesz. To droga człowieka. Dzięki doznaniu serce zaczyna rozumieć. Uczysz je tak jak umysł w szkole uczy się rozumienia pojęć. Wakantanka nie przemówi do Ciebie w znanym języku, bo język jest wytworem człowieka. Będzie przemawiał do Ciebie w sposób zrozumiały dla serca. Czego je uczyłeś przez te lata?’

Sięgnał po mały kwiat kalafiora i umoczył w jednym z dipów na talerzu. Chwila, którą zostawił mi na przemyślenie odpowiedzi spowodowała, że poczułem jak z każdym chrupnięciem maleję. Bo i cóż mogę odpowiedzieć, gdy całe moje życie to nauka językowych pojęć, wkuwanie na pamięć wytworów literackich lub reguł matematycznych. Potrafię wytłumaczyć innym zasadę nieoznaczoności Heisenberga oraz godzinami dyskutować o przeniesieniu zasad mechaniki kwantowej na kota przez Schroedingera, ale operowanie językiem, o który mnie prosił, było nieeksplorowaną przeze mnie dziewiczą ziemią, której zasad nie znałem. Choć.. przez głowę przebiegły mi obrazy z koncertów oraz tego jak muzyka przemawia niewerbalnie do mnie. Oraz jak uczyłem się swoją muzyką mówić. Czy aby na pewno nie znam..?

-’są pewne zasady’- dodał po chwili ciszy -’zasady, w które my, Navajo, głęboko wierzymy, że są uniwersalne, bo każdy człowiek wywodzi się od Wielkiego Ducha. Każdy z nas gdy się rodzi, ma swojego zwierzęcego przewodnika, który symbolizuje jego duchową naturę. Spotkamy go dopiero wtedy, gdy dorośniemy. Gdy jesteśmy gotowi na jego naukę. Gotowi, by zrozumieć jego lekcję. Zwierzęta wybierają sobie nas bez naszego udziału. Wierzymy, że robią to zawsze kierowane przez Wielkiego Ducha, by przekazać nam prywatną wiadomość. Często pozostają z nami przez całe życie by na nas oddziaływać. Możesz mieć więcej niż jedno zwierzę przewodnika. Niektóre z nich pozostaną z Tobą tylko przez jakiś czas. Kiedy przyjąłeś wiedzę lekcja jest zakończona i przewodnik znika. To dzięki ich energii utrzymujemy kontakt z Wielkim Duchem.’

Poczułem w środku onieśmielenie. Ze wszystkich zwierząt, które mogłem spotkać w tym zapomnianym przez Boga miejscu mi przypadł Kruk, który traktowany jest przez większość Indian ameryki północnej jako uosobienie najwyższego bytu oraz aktywny uczestnik stworzenia świata. Machając skrzydłami do dziś wg nich przynosi wiatr, grzmoty i błyskawice. Lingwista Derek Bickerton, w oparciu o prace Bernd’a Heinricha stwierdził, że Kruki są jednym z czterech zwierząt, które wykazały się tzw. przemieszczeniem. W językoznawstwie to zdolność do komunikowania się o rzeczach, które nie są bezpośrednio obecne. W swojej zdolności w komunikowaniu dotyczy to także obiektów lub zdarzeń, które są odległe w czasie lub przestrzeni. Pozostałe trzy zwierzęta, to pszczoły, mrówki i ludzie. W pewnym sensie nauka ubrała w słowa coś, co dla Indian jest elementem wierzeń od wielu wieków.

-’Czasami, by zrozumieć, musisz odwołać się do tego, czego uczyłeś serce przez całe życie. Na nic nie przydadzą Ci się tu nasze mity, bo są naszym sposobem na tłumaczenie świata naszym dzieciom. Gdy później rozmawiamy, odwołujemy się do tych symboli, bez tłumaczenia kontekstu. Słowo daje obraz, serce jednak rozumie przekaz.’

Znów przypomniały mi się delfiny. Te zwierzęta, których język prócz sylab składa się jeszcze z całego garnituru gestów i zachowań. W ich mieszance część badaczy dostrzega klucz do zrozumienia skomplikowanego języka tych ssaków.

-’Twoi przodkowie uczyli Cię świata w inny sposób i te same symbole mogą mieć dla Ciebie inne znaczenie. Język przewodnika, którym przemawia będzie jednak uniwersalny, bo odwołuje się do Twojego doświadczenia. Tego jak nauczyłeś swoje serce rozumieć, gdy cudze słowa budują Ci obraz’.

Dziadek popatrzył na mnie po czym powtórzył pytanie.
-’więc opowiedz mi, czego uczyłeś swoje serce przez te lata?

Spuściłem wzrok i poczułem, że zapadam się w sobie jak jakaś beczka, z której pompa próżniowa wyssała powietrze, a ciśnienie z zewnątrz zgniata ją do konsystencji kartek blachy. Tyle miejsca na świecie na legendy i mity, a mnie musiały dopaść dwa kruki. Jak jakiegoś pieprzonego skandynawa pod dozorem Odyna. Podniosłem wzrok i swoją nieuporządkowaną angielszczyzną przywołałem z pamięci fragment z Grimnismial:

„Przez cały świat wzdłuż i wszerz, każdego dnia
Lecą Hugin i Munin;
Boję się, że Hugin nie podoła lotu,
Ale bardziej obawiam się o Munina.”

..a dwa czarne ptaki, które krążyły wkoło mnie już od Canyonlands, zaczęły w mojej głowie skrzydłami wzbijać kurz odkopując zakryte czasem znaczenia.

social media:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.